Nie ma wody na pustyni (sprawdzić, czy nie Fremen)



Dwa lata temu postanowiłem przeczytać † wszystkie książki z uniwersum Diuny. Kulminacją miało być skończenie tytułowej powieści z 1965 tuż przed najnowszą ekranizacją.

Książkowy Kwisatz Haderach pojawił się o pokolenie za wcześnie. Nawiązując do tego, jeszcze w trakcie czytania Diuny poszedłem do kina na Dune: Part One tydzień temu, w trakcie pobytu w Hiszpani‡. Miesiąc przed zaplanowanym terminem.

Krótko mówiąc film doskonale ilustruje książkę. Kilkukrotnie uśmiechała mi się mordka – przelot ornitopterów nad pustynią jest piękny, inne ujęcia też. Bawi słowiański przykuc Fremenów, ale większych zastrzeżeń nie mam. Denis Villeneuve jest bardzo wizualnym twórcą i dał pokaz swoich umiejętności. Aktorzy dobrani bardzo dobrze, chociaż Chalamet chyba zbyt dosłownie potraktował przebudzenie na Arrakis. Przez pierwsze sceny wyglądał jakby bardzo potrzebował kawy. Natomiast Bautista jako Rabban – ideał. Mam nadzieję na więcej go będzie w drugiej części. Ujęcia z filmu powinny stać się kanoniczną ilustracją uniwersum Diuny.

Jednakże! Mimo sfilmowania 60% procent książki, zabrakło herbertowskiego budowania świata. Nie zmieściła się doskonała scena kolacji – chociaż to potrafię zrozumieć, trudno wprowadzić w filmie kilka postaci, które chwilę potem okazują się jednorazowe. Jednak mało innych opisów i rozmów. Są za to w nadmiarze wizje Paula, które są niejasne i dużo nie wnoszą. Jessika, jak na Bene Gesserit, była zbyt rozemocjonowana ⹋ – np. jej zachowanie w czasie lotu z Paulem w burzy koriolisa jest skrajnie różne od książkowego.

Dlatego powtarzam: jako ilustracja, film jest epicki. Mam jednak obawy, jak odbiorą go osoby nie znające materiału źródłowego. Nie jestem w stanie postawić się w ich miejscu - dla mnie o kilka dekad za późno – ale wiedząc czego brakuje mam pewien niedosyt.

Do polskiej premiery filmu zostało 25 dni.

Przypisy:

† W zasadzie to źle nazwałem projekt.

Czytanie prequeli przyrównałem do pudełka zawierającego ból. Nie ma ono konkretnej nazwy, natomiast gom dżabbar to używana przy okazji igła z trucizną.

‡ Hiszpanie lubują się w dubbingu, kluczem okazał się seans z określeniem VOST – version originale sous-titrée

czyli oryginalna ścieżka dźwiękowa z napisami.

⹋ Zastanawiające, jak często motyw ukrywaia i pełnej kontroli nad emocjami pojawia się jako cnota:

umiejętności Bene Gesserit, w Star Treku jest Spock i Wolkanie w ogólności, Rycerze Jedi też kontrolują emocje, w „literaturze przygodowej” kamienna twarz jest zaletą wybitnych Natywnych Amerykanów (kiedyś zwanych Indianami). Ciekawe, jaki skutek ma wychowanie młodzieży na takiej literaturze?

Comments


Comments powered by Disqus