Witajcie w ...
W poniedziałek spędziłem z Moniką 4 godziny w Gdyni oraz w drodze tam i z powrotem. Dosyć osobliwie.
Powodem był telefon, jaki Monika odebrała w weekend. Dzwoniący przedstawił się jako przedstawiciel firmy poszukującej ludzi ambitnych. Numer telefonu dostał od znajomej Mojej Dziewczyny. Pojechaliśmy więc, bo brzmiało ciekawie, a na piątym roku na oferty pracy patrzy się bardzo przychylnie.
Może ktoś chce kupić proszek do prania?
W mieszkaniu koleżanki przywitał nas chudy jegomość w garniturze. Było już kilka osób, ale zanim zebrała się cała ósemka zaproszonych zajęliśmy się swobodną rozmową. Bzzt, zabrzęczał gdzieś alarmowy sygnał. Garnitur, nazwijmy go Piotr, bardzo był ciekaw gdzie studiujemy, co robimy, czy mamy już jakąś pracę bądź inne zajęcie. W końcu pojawili się wszyscy i Piotr przeszedł do meritum.
A może jakiś detergent? 3 miesięczna gwarancja zwrotu pieniędzy!
Przedstawił się jako przedstawiciel konsorcjum złożonego z kilku wielkich firm, które postanowiły na jakość produktów i zadowolenie klienta. Nikt o nich nie słyszał (bzzt, powtórzył alarm), ponieważ sie nie reklamują. Bo, rzekł Piotr, najlepszą reklamą jest zadowolony klient, który sam powie znajomym o dobrym produkcie i kupi go ponownie.
W międzyczasie zgromadzone osoby zostały wyedukowane, że najlepiej jest prowadzić własny biznes. Ponieważ 90% społeczeństwa na etatach bądź samozatrudnionych generuje 10% ogólnego przychodu. A pozostałe 90% dostaje się dziesięciu procentom prowadzącym firmy bądź zajmujących stanowiska kierownicze. Najlepiej, gdy jest to dochód pasywny -- można wyjechać na rok, nic nie robić, a dochód dalej się generuję.
Wracając do braku reklamy... nadal nie wiedzieliśmy, o co chodzi, Piotr mówił o marketingu wirusowym (chociaż nie nazwał go po imieniu), na planszach mignął gdzieś napis e-commerce... Bzzt. Czyżbyśmy mieli się zajmować promowaniem produktów przez na pozór niewinne wspominanie o nich na przeróżnych forum, listach dyskusyjnych, w Usenecie?
Zaproponował nam własny biznes, ale nietypowy. Podpięcie się pod duże firmy, które wnoszą gotówkę. Nie trzeba więc żadnego wkładu własnego (bzzt), a jedyne ryzyko to brak zarobków przy braku własnej aktywności (bzzt). Dodatkowo, gdzieś zaczęło mi świtać, że może Piotr próbuje jednak zwerbować łosiów do wysyłania spamu (bzzt).
Pomyliłem się jednak. Człowiek w garniturze nie miał złych zamiarów. Znaczek, który miał w klapie i o który zapytałem, dostał za pomoc wielu osobom w dołączeniu do organizacji. Która faktycznie zajmuje się sprzedażą m. in. środków chemii domowej. I w której istnieje cała struktura osób polecających inne, gdzie za odpowiednie obroty swoje i swoich ,,poleconych'' otrzymuje się punkty (bzzt), na których podstawie otrzymuje się procent od obrotu.
Większość produktów ze znanej firmy Amway.
Kto nie słyszał o Amway niech poszuka w sieci informacji o filmie ,,Witajcie w życiu''. Większość zebranych słyszała, więc spotkanie potraktowaliśmy bardzo humorystycznie. Zresztą, może niezbyt skromnie, moim zdaniem dobrane towarzystwo było zbyt inteligentne, żeby wpaść w pułapkę. Studenci ETI -- Elektronika, Informatyka, Telekomunikacja, jak również osoba żywo zainteresowana biochemią, oraz student-redaktor jakiejś gazety. Szczególnie po stwierdzeniu Piotra, że naturalne witamy są lepsze niż w pigułkach, bo lepiej są przyswajane. Pod natłokiem argumentów studentki biochemii musiał wycofać swoje słowa.
Czterech godzin nikt nam nie oddał. Przybyło nam jedynie kilka punktów experience.
Archived comments:
remiq 2006-03-29 22:30:00
Film świetny, przedstawiciele też. Swego czasu moja matka chciała się do nich zapisać. No, ale reszta rodziny jej wyperswadowała.
>Szczególnie po stwierdzeniu Piotra, że naturalne witamy są lepsze niż w pigułkach, bo lepiej są przyswajane. Pod natłokiem argumentów studentki biochemii musiał wycofać swoje słowa.
Świetne :)
st. iocus 2006-03-29 23:39:27
Zawsze, gdy głównym punktem wymagań jest ,,ambicja'' to oznacza akwizycję. Spokojnie, na to się można naciąć raz, czy dwa. Później zlewa się takie oferty niemal odruchowo. ;>
mr 2006-04-11 08:02:35
a co do witamin to studentka sie mylila. Sztuczne sa gorsze do naturalnych.
Ryszard 2006-09-25 20:42:22
Cóż, większość zebranych "słyszała"... Zapewne z drugiej ręki, od takich samych szyderców jak autor postu. A ilu z nich CZYTAŁO o AMWAY coś więcej, niż wypociny jakiegoś pismaka? Zapewne ani jeden. Ale po co postudiować temat, przecież łatwiej go obśmiać... Bo to nie wymaga intelektualnego wysiłku. ;)
remiqu
Właśnie, rodzinka "wsiadła" i zakrakała, zamiast czegoś się RZETELNIE dowiedzieć. ;)
st.iocus
A zlewaj, zlewaj... Aż pod koniec życia obejrzysz się za siebie i stwierdzisz, że zmarnowałeś wszystkie życiowe szanse, bo je "zlewałeś"... ;)
Ciekawe, gdzie byłby dziś Bill Gates, gdyby "zlał" pojawienie się pierwszych komputerów osobistych i kierował się opiniami "eskpertów" z IBM twierdzących, że na całym świecie potrzeba najwyżej kilku komputerów - takich zajmujących ok. 60m kwadratowych ;) a mających moc obliczeniową 1/100 współczesnego PC-ta. ;)
Comments
Comments powered by Disqus