Wieczór z życia mieszkańca akademika
Czwartek. Po kolejnych męczącym dniu siedzę sobie w pokoju.
Godzina w okolicach dwudziestej, postanowiłem zejść piętro
niżej i powiedzieć ,,Hi!'' kumpeli. Dwa dni już mieszkałem
w DSie i jeszcze jej nie widziałem.
Zaraz po wejściu dostałem zimne piwko, przeznaczone dla gościa.
I wtedy wydarzenia zaczęły się dziać coraz szybciej. Nagle
zauważyłem, że siedzimy w grupce około dziesięciu osób na korytarzu.
Jakiś koleś daje mi piwko, bo kasy miałem tylko tyle, co na
powrót do domu w piątek. Leci muzyka z głośników wystawionych
na próg pokoju, a nas jest coraz więcej.
W pewnym momencie wpadamy do pokoju ziomali z pierwszego
roku. Jeden z nich chowa się do łóżka, dwaj pozostali...
,,Impreza? Zajebiście, mamy flaszkę i dobre zioło''.
Zapalić nie mogłem, ale flaszkę w cztery osoby rozpracowaliśmy
I nagle znaleźliśmy się w Chemiku, świeżym klubie zaraz koło
DSu.
W międzyczasie chyba poszło jeszcze kilka piw, bo na
trzeźwo nie krzyczałbym ,,Respecta Kubiku!'' ;) do
prawie-mi-znanego kumpla (no, teraz już kumpla :).
Odbijając się od ścian wróciłem do akademika, przekonałem
portierkę, że ja tam naprawdę mieszkam (chociaż dopiero dwa
dni) i doczłapałem się do pokoju. Z planów ogolenia się
tego dnia zrezygnowalem ze względów bezpieczeństwa, ale
przysznic jeszcze wziąłem i o trzeciej byłem grzecznie
w łóżeczku z budzikiem ustawionym na 7.30.
Taka accidental impreza.
Comments
Comments powered by Disqus